poniedziałek, 24 września 2012

A więc trzeba się w końcu przyznać.

Tak, wulgaryzmy jak każdy wie są wprowadzone SPECJALNIE.
Z Tego konta korzystają trzy osoby, a ja mam na imię Weronika .
Mimo protestów prawowitej właścicielki konta wprowadziłam wulgaryzmy.
Tyle :)

niedziela, 23 września 2012

ZAWIECHA.

DROGIE CZYTELNICZKI !
+ Jedna komentująca czytelniczko :)

Przepraszam was wszystkich, ale zawieszam.
Na bloga powrócę  . .  Nie wiem kiedy. Przykro mi , ale na razie nie widzę sensu prowadzenia tego bloga. NIE USUWAM GO , bo wiem, że kiedyś tu wrócę.
Na obecną chwilę zajmuję się blogiem : 
http://3-xoxo-xoxo-3.blogspot.com/
Zapraszam do komentowania tamtego bloga :}

wtorek, 18 września 2012

Chapter II #

 MAŁA ZMIANA, GŁÓWNA BOHATERKA MA NA IMIĘ NADZIEJA .

Ubrałam się do szkoły, zrobiłam lekki makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Uśmiechnęłam się lekko do lustra.
- Pierwszy dzień w nowej szkole. Ach, lustereczko.. Powiedz przecie, kto jest najgłupszy na świecie ? - zapytałam, kręcąc lekko głową i wyobrażając sobie wielkie czerwone usta, które mówią ' Ty jesteś najgłupsza na świecie ' . Zgadzałam się z tym w 1OO % . To jest moja dwudziesta przeprowadzka. W żadnym miejscu nie byłam dłużej niż dwa miesiące. Wyobrażacie sobie ? Zdążę się zaprzyjaźnić z kimś, a już następnego dnia muszę go opuścić, bo mamę zwolnili z pracy, albo znalazła bardziej płatną. Oczywiście, cieszę się, że układa mu się w życiu finansowym, ale .. czemu robi to moim kosztem ? Tylko raz zostaliśmy w jednym miejscu na rok, mama wtedy zatrudniła się na trzy etaty z powodu braku funduszy. Najgorsze jest to, że mam liczne rodzeństwo, przez co zostaję wyśmiewana w szkolę. Gdy uda mi się z kimś zaprzyjaźnić, musimy wyjechać, a zaś gdy zostajemy na dłużej nie jestem lubiana. Ale teraz, muszę się przypodobać. Muszę, gdyż zostajemy tu już na zawsze. Oczywiście cieszę się, ale z drugiej strony boję. A co jeśli mnie nie zaakceptują ? Co jeśli będę pośmiewiskiem do końca swego życia ?
- Nadzieja ! - moje rozmyślania przerwał krzyk mojej mamy - Zejdź na dół, bo spóźnisz się na autobus !
Wywróciłam oczami. ' To by było najlepsze co by mnie spotkało w moim życiu ' - pomyślałam i odkrzyknęłam :
- Już idę. - wolnym krokiem zeszłam na dół i pogłaskałam włosy moich psiaczków, rasy Shih Tzu . Najgorsze było to, że musiałam iść do szkoły Prywatnej, a nie pozwolili mi uczyć się w szkole Publicznej. Bez słowa wyszłam z domu, biorąc po drodze torbę. Weszłam wolno do autobusu. Każdy wzrok zwrócił się ku mnie. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem, widząc dziwnie ubraną, nową siostrę rodziny Blacków. Nie dziwię się im. Co prawda, rodzeństwo pojechało limuzyną, ale ja wynegocjowałam z mamą autobus. Nieśmiało usiadłam obok jednej z dziewczyn, która obdarowała mnie promiennym uśmiechem. Odwzajemniłam ten gest, jednak ona po chwili kopnęła mnie i wylądowałam na podłodze, znów stając się obiektem wyśmiewania. Szybko jednak podniosłam książki i ruszyłam na koniec autobusu, starając się nie potykać o nogi wystawione, abym się potknęła. Poprawiłam włosy i usiadłam na ostatnim miejscu, koło jednej dziewczyny i jej paru przyjaciółek. Po chwili jedna obróciła się w moją stronę . O nie..
- Hej, jak się wabisz ? - zadrwiła ze mnie jedna z dziewczyn.
- Rosalie, nie bądź wredna. - odezwała się jedna z dziewczyn.
- Stul pysk, będę bo chcę - odparła wystawiając koniuszek języka koleżance - A więc, odpowiesz, czy ci pomóc ?
- Nadzieja.
- Co ?
- Mam na imię Nadzieja. - powiedziałam spuszczając wzrok. Nie wiedziałam, czemu rodzice dali mi tak upokarzające imię. Wszyscy w autobusie wybuchli śmiechem, słysząc moja odpowiedź .
- Będę ci mówić Nie ja. - odpowiedziała i poczochrała mi włosy, zaraz po czym wycierając rękę o siedzenie.
- Nie ja ? - zdziwiłam się.
- Tak nie ja, bo za każdym razem gdy coś zrobię ' niegrzecznego ' , będę mówić Nie ja i zwalać na ciebie pasztecie. - powiedziała i zepchnęła mnie z krzesła.
- I zapamiętaj, siedzimy tu tylko my, szlachta. - dopowiedziała druga,zakładając nogę na nogę i wrogo się uśmiechając.
- Jeszcze siedzi tu Nathan, ale on pojechał wcześniejszym autobusem . - dopowiedział chłopak siedzący przed nami, który po chwili wystawił mi środkowego palca. Jego dziewczyna zachichotała i zaczęła go całować, zbyt .. erotycznie ? Chyba to dobre określenie. Miałam wrażenie, że zaraz zedrą z siebie ubrania. Prychnęłam i poczułam, jak ktoś podnosi mnie do góry i kładzie mnie na siedzeniu. Założyłam okulary i spojrzałam na dziewczynę. Miała długie, czarne, kręcone włosy sięgające do pasa, zielone kocie oczy i mały pieprzyk w kąciku ust. Ubrana była w białą bluzkę z dekoltem, gdzie na rękawach były bufki, a zapinana była na czarne guziki. Spodnie miała jeansowe, koloru czarnego. Na rękach miała czarne coś, co przypominało rękawiczki bez palców, ale jednak nie było to to. Miała również szpilki, które miały ok. 11 cm. Ja bym się na nich zabiła. Po chwili zauważyłam, że tą dziewczyną jest nie kto inny jak Chanel.
-Pierwszy dzień , a ty już mi wstydu narobiłaś - powiedziała i wywróciła oczami - Daję ci trzy szanse. Gdy je wykorzystasz, za każdy upokarzający NAS wybryk dostaniesz .. jak to się mówi w języku ciamajd ? Ach, tak, lanie.
- Mów mi Nadzi, nie ciamajda.
- Nie. Nadzi kojarzy mi się z Na dziwka. - powiedziała, na co poczułam się oburzona.
-Masz szczęście, że jestem głową tej szkoły i cię z tego wyplątam. Ale pamiętaj, że masz tylko trzy szansę. Gdy dojedziemy do budy, radzisz sobie sama.
- Przeżyję . - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Autobus zatrzymał się przed szkołą z napisem '' Londyn Public School '' . Wysiadłam z autobusu, gdy nagle ktoś mnie popchnął i wylądowałam na ziemi. Moje okulary - kujonki się zbiły. Co prawda, widziałam idealnie bez nich, ale wolałam je nosić, dodawały mi.. uroku ? Tak, zdecydowanie. Wstałam z ziemi i potrząsnęłam głową, aby moje włosy ułożyły się.Wszyscy ZNÓW zwrócili wzrok ku mnie. Miałam ochotę schować głowę piasek. Nagle podeszła do mnie dziewczyna. Była brunetką o jasnej cerze. Miała bardzo dużo tatuaży, a na czarnej bokserce napisane miała '' Please, Dont Love Me '' . Miała również czarne rurki. Dla koloru miała również czerwone pasemka i czerwoną bejsbolówkę. Na nogach miała również converse , tego samego koloru co bejsbolówkę. Podobał mi się jej styl, ale tatuaże i kolczyk w języku mogła sobie odpuścić.
- Witaj nowa koleżanko - przywitała się - jestem Maci ( Mejsi ) .
- Hej, Nadzieja. - odpowiedziałam unikając kontaktu wzrokowego. Dziewczyna zaśmiała się.
- Klawo ! Jeszcze nie słyszałam takiego imienia, pełny chillout !
- Dzięki . - odparłam nadal nie zdolna a by spojrzeć Maci w oczy.
- A może chcesz, aby oprowadzić cię po szkole ? - zapytała, a ja potaknęłam głową. Koło nas przeszedł Nathan i szepnął mi na ucho :
- Kolejna wtopa. Została ci tylko jedna wpadka - powiedział, a gdy przechodził obok Maci odezwał się znów - Cześć Lamusie i Lizusie.
- Spierdalaj pojebańcu. - odparła dziewczyna, pozdrawiając go środkowym palcem. Zaśmiałam się lekko, na co lekko pstryknęła mnie w czoło.
- Z czego się śmiejesz, ha ?
- Z niczego , ha ha ha.  - odpowiedziałam i wystawiłam jej koniuszek języka. Weszliśmy do szkoły i zaczęliśmy zwiedzać. Zdążyłam poznać tylko stołówkę, korytarz szkolny i pracownię biologiczną w której mam lekcję, a zaraz potem zadzwonił dzwonek. Weszłam do klasy i otrzymałam podręcznik od Pana Hendersona. Wszędzie były ławki pozajmowane, została pierwsza ławka na przeciwko nauczyciela.
-Forever alone. - powiedział jakiś chłopak, umieszczając słowa w kaszlu. Zauważyłam jak Nathan mówi coś na ucho dziewczynie siedzącej obok, która po chwili się oburzyła i zaczęła coś mówić, na co on pocałował ją, a ona zaś wywróciła oczami i .. poszła do pierwszej ławki. Spojrzałam pytająco na Blacka, a on gestem ręki pokazał mi, abym się przysiadła. Wywróciłam oczami i z zauważalną niechęcią usiadłam obok niego. Położyłam książki na ławce. Nie minęło pół minuty, a chłopak szepnął mi na ucho :
- Cześć .
- Gapią się . - powiedziałam , kątem oka obserwując klasę.
- Wali mnie to - odparł - chociaż nie dziwię się nim, sam bym się gapił, gdyby taki przystojniak jak ja siedział z taką ślicznotką jak ty. Dobraliśmy się, co ?
- Za duże ego, przystojniaczku.
- Ale ciebie to kręci, przyciąga.
- Skąd te przypuszczenia ? - spojrzałam mu w oczy .
- Widzę, jak na mnie patrzysz. - powiedział odgarniając włosy opadające mi na oko.
- Patrzę na ciebie jak na chorego psychicznie psychopatę i pedofila. - powiedziałam i obróciłam się do Pana Hendersona, prosząc o wyjście do łazienki. Zezwolił na to. W łazience ułożyłam sobie włosy. Nie wiem jak w waszej szkole, ale u nas do łazienki chodzi się w celu poprawienia fryzury, lub ominienia połowy lekcji. Weszłam do klasy, a akurat w tym czasie zadzwonił dzwonek. Zabrałam swoje książki i udałam się na dalsze lekcje.

JAK PODOBA WAM SIĘ ROZDZIAŁ \ SZABLON BLOGA  ?

wtorek, 11 września 2012

Chapter I #

Staliśmy przed ogromną willą. Gracjan trzymał Fabiana na rękach, Valerie ściskała moją rękę z niedowierzania. Próbowałam sobie wmówić, że to tylko zwykły trzypiętrowy dom z basenem, kortem do tenisa, ogromnym podwórkiem, placem zabaw i wielkim psem rasy Husky. Norma.
- Ile znajduje się tu pokoi ?
- 1O sypialni, kuchnia, jadalnia, salon, pokój muzyczny, 1O łazienek , które znajdują się w każdym pokoju. - zaczął wyliczać Chris, który właśnie wyszedł nas przywitać. Za nim wlokło się dwójka nieznajomych mi osób. Jednym z nich był chłopak, mniej więcej w moim wieku. Był szatynem, o włosach zostawionych w artystycznym nieładzie, co można było nazwać fryzurą. Był umięśniony, mogę się założyć, że trenował kilka lat na siłowni. Oczy miał czekoladowe, w których można było utonąć. Był wysoki, wyższy od osoby towarzyszącej. Kości policzkowe idealnie podkreślały jego urodę. Wysportowana sylwetka, której pozazdrościł by każdy chłopak. Jednym słowem mówiąc : Ideał. Natomiast drugą osobą była dziewczyna. Miała długie brązowe włosy, sięgające do pasa. Gdzie nie gdzie lekko się kręciły. Była szczupłą dziewczyną, o nietypowej urodzie. Rzęsy miała bardzo długie, usta różowe, a oczy miała trzy kolorowe. Jedno oko miała szare z brązową plamą, a drugie zaś całe niebieskie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, pierwszy raz widzę takie cuda. Dziewczyna była niższa od chłopaka o głowę, ale widać było, że stawia na naturalność, a zarazem lubi ubierać się seksownie. Miała tatuaż na obu nadgarstkach i na ramieniu. Zdziwiona popatrzyłam na Gracjana, a on na mnie. Valerie uśmiechała się od ucha do ucha. Fabian ukrył się za mną, chcąc zostać niezauważonym. Widać było, że ani my, ani oni nie cieszą się z nowego rodzeństwa.
- Witaj Anabell. To są moje dzieci, Nathan i Chanel. - przywitał nas uściskiem Chris, po czym pocałował moją mamę. Chciało mi się zwymiotować. Czułam.. wściekłość.
- To jest Blair, Fabian, Valerie i Gracjan. - przedstawiła nas moja mama ( Anabell ) . Pomachałam im ręką, co w moim wykonaniu znaczyło ' Cześć ' . Reszta mojego rodzeństwa zrobiła to samo. Blackowie machnęli ręką i poszli do domu. Chris ich ' ochrzanił ' grożąc stratą kieszonkowego. Jednak oni nie wzięli sobie tego do serca i po chwili zniknęli w domu. My zrobiliśmy to samo, tylko za sobą targaliśmy cholernie ciężkie walizki. Chris oprowadził nas po domu. Pierwsze co zwiedziliśmy to salon. Był ogromny. Jedna ściana była zielona, a obok niej była biała kanapa i dwa fotele. Druga ściana była zaś biała, a przed nią stała wielka plazma. Kolejna ściana była półokrągła i była na niej fototapeta latawca. Następna była kuchnia. Najnowsze gadżety zakrywały 3 \ 4 kuchni, przez co wydawało się być to małe pomieszczenie. A jednak nie było. Kuchnia była ogromna, niczym dwa moje pokoje. Kolejna była jadalnia, która pomieściła by z dwadzieścia osób. Mieścił się w niej ogromny stół , kosz na śmieci i obrazy, namalowane przez najsłynniejszych artystów świata. Potem był pokój muzyczny , który był jak studio muzyczny. Jedyne co mnie ucieszyło w tym domu, to właśnie te pomieszczenie. Kiedy zobaczyłam pianino, gitary, mikrofon miałam ochotę się uśmiechnąć. Na końcu naszej wycieczki były sypialnie. Wybrałam sobie tą. Moja siostra zaś . Gracjan tą.  A mały Fabian dostał tą. Zaczęłam rozpakowywanie. Zajęło mi to trzy godziny. Wiem, jestem powolna, ale robiłam wszystko dokładnie. Zmęczona położyłam się na łóżku. Chciałam sobie zrobić drzemkę, odpocząć , przemyśleć wszystko.. Nie dano mi jednak odpocząć, bo do mojego pokoju weszła Chanel.
- Siema. - powiedziała od niechcenia i usiadła obok mnie, zapalając papierosa. Zaczęłam kaszleć. Nigdy tak naprawdę nie tolerowałam palenia, ani palaczy. Odstraszało mnie to. Ten ohydny zapach, który zabiera połowę życia. Kiedyś obiecałam mamie, że nigdy nie będę palić i słowa dotrzymam.
- Jeśli masz zamiar tu palić, to wybacz mi, ale musisz wyjść. Nie lubię mieć pokoju zaśmierdniętego papierochami.
- Chcesz ? - zapytała pokazując mi paczkę, jednocześnie gasząc jednego  na ręce.
- Nie dzięki, nie palę. - odparłam i oddałam jej paczkę.
- Pewnie musisz być wkurwiona tym, że twoja matka wychodzi za mąż. Zawsze palę, gdy jestem wkurzona. To unicestwia gniew, wprowadza spokój do duszy.
- Nie jestem. Znaczy.. na początku byłam, ale już mi przeszło. A co do papierosów, dzięki, ale nie skorzystam z tej kuszącej propozycji. 
- Jasne. Wmawiaj to sobie. Ja idę, a ty tymczasem przemyśl to, co ci powiedziałam. - Chanel uniosła brew do góry i wskazała na pudełko. Mój wzrok przykuł napis '' Paląc Zagrażasz Życie Swoje I Ludzi W Twoim Otoczeniu '' . Szczerze mówiąc, strasznie mnie kusiło, aby wziąć papierosa i cisnąć prosto w jej twarz. Ona nie rozumie. Chce, abym zapaliła, abym popadła w nałóg. Pewnie chce mieć z kim zapalić. Ale ja się nie poddam, nie dam jej tej satysfakcji. Nie skuszę się. Chanel wyszła z uśmiechem z pokoju, zostawiając mnie samą z paczką papierosów przed nosem. Strasznie mnie korciło, aby spróbować. Ale obiecałam to matce, kiedy jeszcze żył tata. Obiecałam to jej i słowa nie złamię. - pomyślałam i cisnęłam prosto w ścianę paczkę papierosów.

I JAK SIĘ PODOBA ? NA RAZIE KRÓTKIE, BO TO I TAK PIERWSZY ROZDZIAŁ. W DRUGIM MAM INNE PLANY. CO BYŚCIE POWIEDZIELI NA TO, ABY AKCJA ROZGRYWAŁA SIĘ W SZKOLE ? WYRAŻAJCIE SWOJE OPINIE W POSTACI KOMENTARZA < 3

Prologue .

Nazywam się Blair Montgomery. Mam siedemnaście lat. Mam trójkę rodzeństwa -  Valerie , Fabiana i Gracjana. Są dla mnie wszystkim. Jesteśmy ze sobą zżyci. Moja mama pracuje na trzy etaty, nigdy nie ma jej w domu. Rzadko kiedy rozmawiamy ze sobą, ona nie ma dla nas czasu. Ale nauczyliśmy się żyć ' bez niej ' . Oczywiście w domu jest godzinę, na przerwie. Nie mam taty, gdyż dwa lata zginął on przez pijanego taksówkarza Patricka. Pamiętam ten dzień jak żaden inny. Oglądałam z rodzeństwem film na Animal Planet. Było po godzinie dwudziestej drugiej. Byliśmy sami w domu, zajadając popcorn zrobiony przez mamę. Co prawda, rodzice nie pozwolili nam być przed telewizorem dłużej niż do dwudziestej pierwszej, ale film był tak ekscytujący i trzymał w napięciu, że żaden z nas nie mógł się oprzeć pokusie i nikt nie poszedł spać. Valerie miała wtedy 14 lat, Gracjan 16 , ja 15, a nasz najmłodszy brat Fabian 3 lata. Rodzice w tym samym czasie byli w drodze na ślub cioci Marleny i Matta. Postanowili pojechać taksówką, ponieważ oboje chcieli bawić się na całego, a po pijanemu nie wolno jeździć. Nikt nie przewidział, że kierowca taksówki okaże się być pijany. Jechał jak człowiek który nie pił alkoholu. W pewnym momencie wjechał na przeciwległy pas, prosto pod koła ciężarówki z samochodami. Mój tata siedział z na miejscu pasażera , obok kierowcy. Mama zaś na tylnych siedzeniach. Ani kierowca, ani tata nie miał szansy przeżycia. Zginęli na miejscu. Mama zaś zapadła w śpiączkę na dwa miesiące. Mieszkaliśmy u stryjka. Każdy z nas nie odzywał się ani słowem. Byliśmy jak niemowy. Całe dnie nie wychodziliśmy z pokoju. Byliśmy bardzo zżyci z tatą. Jedynie Fabian go nie pamięta. Ale ja , Valerie i Gracjan wręcz przeciwnie. Nigdy nie zapomnimy chwil spędzonych wraz z nim. Miewają takie dni, kiedy wspólnie siedzimy w salonie i opłakujemy śmierć taty. A w jego urodziny, spędzamy cały dzień przed nagrobkiem. Nigdy nie pogodzę się ze śmiercią taty. Nigdy.

* cztery miesiące później *
- Jak to wychodzisz ponownie za mąż ?! - krzyknęłam rozzłoszczona . Minęły trzy lata od śmierci taty, a ją już nie obchodzi, czy sprawia nam ból czy też nie. Nawet, jeśli każdy z nas by się ciął, ona i tak by wyszła za tego jej chłopaka. Ona już nie pamięta. Nie pamięta taty, nie pamięta, jak obdarowywał ją prezentami parę razy na miesiąc. Nie pamięta, jak zrobił dla niej sypialnie, jak urządził dla niej imprezę z okazji nowej pracy. Ją obchodzi tylko to, że ten fagas jest bogaty i nie będzie musiała pracować. I na dodatek mówi nam to w dzień jego śmierci. Szykowaliśmy się, aby pójść na cmentarz, do taty. Ale ona musiała nam powiedzieć to teraz. Przecież jeszcze niedawno żaliła się nam, że TĘSKNI ZA TATĄ. Mówiła, że nigdy nie będzie miała innego. A tymczasem wybrała sobie jakiegoś fagasa za złotówkę.
- Blair, spokojnie. Mama ma prawo ułożyć od nowa życie.
- Zamknij mordę Valerie.
- Blair, słownictwo. - powiedziała mama, grożąc mi palcem. W tamtej chwili miałam ochotę jej go złamać.
- Czyli się przeplowadzamy ? - zapytał Fabian. Zacisnęłam pięści. Tak, przeprowadzamy się. Do mamy męskiej dziwki i będziemy tam mieszkać na zawsze, bo ją nie obchodzi już tata i jego śmierć. Ba, nawet nie obchodzimy jej my. Z poirytowaniem patrzyłam jak Gracjan bierze pięciolatka na ręce, a ten się do niego przytula. Miałam ochotę kogoś uderzyć.
- Tak Fabianku. Przeprowadzimy się do wielkiego domku, gdzie będziesz miał własny pokoik i wszystkie zabawki jakie zechcesz. - odpowiedziała mama, całując go w nos.
- Sama się przeprowadzaj. Ja nigdzie nie jadę.
- Wybacz mi , ale ja nie zamierzam patrzeć, jak się całujecie, przytulacie. Nie chcę patrzeć na ciebie. - potaknął mi Gracjan i stanął obok mnie. Fabian podszedł do mnie i przytulił się do mojej nogi, dając do zrozumienia, że nie przekupi go nawet góra zabawek. Spojrzeliśmy wszyscy na Valerie. Dziewczyna cieszyła się z przeprowadzki. Co więcej, cieszyła się z ponownego ślubu mamy. Ale widząc naszą wrogość w oczach spojrzała na mamę i podeszła do nas. Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Przykro mi, ale do 18 roku życia jesteście pod moją opieką i nie pozwolę , abyście mieszkali pod mostem.
- Gracjan ma osiemnaście lat. - odparłam i mrugnęłam do niego porozumiewawczo.
- A czy Gracjan ma pieniądze ? Czy ma dom ? - zapytała i podeszła do nas, chcąc nas przytulić, ale my jak na złość zrobiliśmy krok w tył. Nikt się nie odzywał. Po chwili jednak mama wybuchła gniewem. Widziałam łzy w oczach Fabiana. Nikt z nas nie lubił, gdy mama się denerwowała. Posłusznie poszliśmy do pokoi się pakować. Nie mogłam uwierzyć, że ona sprzedała ten dom, planuje ślub z nieznajomym mi facetem i co więcej, chce zamieszkać w willi na Pastelowej. Wiem, dziwna nazwa ulicy , ale tam mieszkają najbogatsi ludzie w Londynie. A co najgorsze, stamtąd trzeba jechać godzinę do cmentarza...